Jan Vermeer, Ważąca perły

Jan Vermeer, Ważąca perły
Ważąca perły
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą księga dżwięków. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą księga dżwięków. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 kwietnia 2011

Aria Walkirii czyli kolaż (3) Wspomnienie

Jest 29 marca 2010 roku. Wielki Poniedziałek. Wybieram się na uczelnię i jestem wyjątkowo zdenerwowana, ponieważ będę przedstawiać kolegom na seminarium projekt mojej habilitacji. W ostatnich przygotowaniach (makijaż itp.) towarzyszy mi audycja „Prywatna kolekcja” w radiowej Trójce. Gościem programu jest kompozytor Michał Lorenc. Opowiada o piosence śpiewanej na ulicy, w Londynie, przez kloszarda, odpowiednika naszych pijaczków spod „Biedronki”. Gavin Bryars nagrał tę piosenkę i zinstrumentalizował, Tom Waits dodał swój chropowaty bas. Uliczny lump śpiewa głosem drżącym jak głos dziecka: Jesus' blood never failed me yet/this one thing I know/that He loves me so. A ja siedzę i płaczę. Niezdolna do najmniejszego ruchu. Nic na świecie nie jest w stanie przerwać mi słuchania. Cokolwiek się wydarzy, nawet jeśli katastrofalnie się spóźnię, a koledzy wyśmieją moje naukowe pomysły (tak zresztą się stało) – jedną rzecz wiem na pewno: On mnie kocha, Jego Krew jeszcze nigdy mnie nie zawiodła... Wracam do tej piosenki, kiedy życie mnie przerasta. Nucę ją w myślach, jadąc w nocy przez obce miejsca z obcymi ludźmi. Słucham jej, siedząc przy komputerze nad trudnym tekstem. Teraz też – http://www.youtube.com/watch?v=dnYA0w4cWiE

Aria Walkirii czyli kolaż (2) Bojowa pieśń tygrysicy

Niedawno wydana w języku polskim książka Amy Chua „Bojowa pieśń tygrysicy. Dlaczego chińskie matki są lepsze?” (Warszawa: Prószyński i Ska 2011) omawia dwie strategie wychowawcze, charakterystyczne dla dwóch kręgów kulturowych: euroatlantyckiego i azjatyckiego. Styl azjatycki („chińska matka”) odznacza się stawianiem wysokich wymagań i bezwzględnym ich egzekwowaniem, bez pobłażania i taryf ulgowych. Lepiej zmusić dziecko do pracy, by osiągnęło sukces i w ten sposób przekonało się, ile jest warte, niż powtarzać mu mantrę, że jest wyjątkowe i wspaniałe. Amy Chua opowiada o swoich córkach, Sophii – pianistce, i Lulu – skrzypaczce. Jeden z epizodów dotyczy przygotowań Sophii do koncertu, na którym miała wykonać rondo Mozarta na fortepian i orkiestrę D-dur (s. 74-75). Dziewczynka miała wówczas dziesięć lat i ćwiczyła codziennie minimum po pięć godzin dziennie, również podczas wakacji. Przygotowanie ronda wymagało dodatkowych „nadgodzin”. Razem z mamą, która była dla niej jak „sierżant od musztry”, pierwszą godzinę Sophia pracowała nad artykulacją (czystością dźwięków), drugą nad tempem (z metronomem), trzecią nad dynamiką, czwartą nad frazowaniem... Niejedna łezka popłynęła z jej oczu podczas tych lekcji. Na koncercie dziewczynka grała lekko, nadając utworowi własną, odkrywczą interpretację. Słuchacze komentowali, że najwyraźniej granie sprawia Sophii ogromną frajdę. Amy Chua wspomina (s. 75-76), że w tym momencie pomyślała o dziwnych śladach, które jej mąż odkrył na fortepianie tuż ponad górnym C. Sophia przyznała, że czasami, kiedy nikt nie patrzy, wbija zęby w te klawisze...

Aria Walkirii czyli kolaż (1) Duży głos

Mam przyjaciółkę, absolwentkę Wydziału Artystycznego jednej z lubelskich uczelni. Rozmawiamy w autobusie o znajomej śpiewaczce. Jola mówi: ona ma duży głos. Czym się różni duży głos od małego głosu? Tym, czym różnią się od siebie odcienie błękitu. Może być błękit nasycony, intensywny, o barwie morza (albo nieba) na pocztówkach z Krety. A może być błękit delikatniejszy, jakby rozrzedzony bielą. Jola tłumaczy: duży głos sprawdzi się w operach Wagnera. Dużym głosem można zaśpiewać partię Brunhildy w „Pierścieniu Nibelunga”. W muzyce kameralnej sprawdzi się raczej mały głos. Nie ma co dyskutować, który rodzaj głosu jest lepszy. Zależy, co chcesz zaśpiewać.

czwartek, 18 marca 2010

Komplet do marcowego tekstu

Utwór nienajnowszy, ale nie szkodzi.
Mój hymn wielopostno-przedwiosenny.
Dorota Miśkiewicz, Poza czasem

http://www.youtube.com/watch?v=eTIZi8Ree98

niedziela, 23 sierpnia 2009

Hymn Kenii

Tata mówi, że brzmi jak leit-motiv filmu o samurajach. Ja słyszę w nim dostojeństwo i majestat kroków słonia. Duma czarnej Afryki, naturalna jak oddech. "Heritage of splendour, the glory of Kenya".

Chcesz posłuchać? http://www.youtube.com/watch?v=fa8JEbf9LfM&hl=pl

Znalazłam angielską wersję słów hymnu. To... modlitwa za ojczyznę.

O God of all creation
Bless this our land and nation
Justice be our shield and defender
May we dwell in unity
Peace and liberty
Plenty be found within our borders.

Let one and all arise
With hearts both strong and true
Service be our earnest endeavour
And our homeland of Kenya
Heritage of splendour
Firm may we stand to defend.

Let all with one accord
In common bond united
Build this our nation together
And the glory of Kenya
The fruit of our labour
Fill every heart with thanksgiving.