Jan Vermeer, Ważąca perły

Jan Vermeer, Ważąca perły
Ważąca perły

czwartek, 11 sierpnia 2011

Czeskie wesele/Česká svatba

Kościół cały w słonecznikach. Pan młody już nie taki młody, lekko wystraszony, we fraku, w cylindrze, z laseczką i białymi rękawiczkami. Panna młoda okrąglutka i różowa. Rodzice młodego wyelegantowani w stylu późnego cesarstwa austrowęgierskiego (medale, kapelusze itp.). Rodzice młodej po rozwodzie, nadal nie mogą na siebie patrzeć. Koleżanki młodej: żadna nie była na kościelnym ślubie, więc nie umieją mi powiedzieć, co się będzie działo. Babcia panny młodej mówi, że to drugi ślub w jej życiu (pierwszy to był jej własny). Ksiądz o urodzie amerykańskiego gwiazdora, z uśmiechem, który budził sympatię wierzących i niewierzących. Przyjęcie weselne w byłej kaplicy norbertanów, państwo młodzi w absydzie, z widokiem na chór. Tańce – muzyka przedpotopowa, facet i jego keyboard, zero zainteresowania, czy goście w ogóle tańczą. A z drugiej strony sympatyczni, ciepli ludzie, rozmowy w poklasztornym ogrodzie przy piwku, biegające dzieci (mali chłopcy zafascynowani „princezną” czyli panną młodą wyglądającą jak księżniczka), żarty i śmiechy.
Wszyscy pytają: i jak, podobało ci się? Ach, kocham się w tych Czechach jak Wokulski w pannie Łęckiej...