O sławne, nieszczęśliwe kochanki Picassa, / Które wielbił, by potem kaleczyć na płótnie! /Namiętność, dym kawiarni i paryskie kłótnie, / Nieśmiertelne pantofle na płaskich obcasach. / Gdy się w chłodnej pracowni siedzi na golasa, / Aby on mógł malować biodra jak wyrzutnie, / Oczy w ustach i ręce kanciaste okrutnie – / Czy może rozgrzać miłość, która już wygasa? / Artyści tylko Sztuce są w pełni usłużni. / Ich kobiety – to muzy, formy i pomysły, / Lub kubistyczne bryły zawieszone w próżni. / A gdzie są ich imiona, cierpliwość i zmysły? / Może ktoś je pamięta, ale kto odróżni, / Gdy jedna obok drugiej w galeriach zawisły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz