
„Radzę spisać te wszystkie wydarzenia, które budzą najgorsze uczucia, i porównać je z historią Jezusa. [...] Te same wydarzenia, które wcześniej były powodem smutku i przygnębienia, teraz stają się powodem dumy i nabierają wartości. Toż to niebagatelne odkrycie, że jest się podobnym do Syna Bożego! Na tym etapie odkopane zostają źródła, z których wylewa się Duch Święty. Kiedy śpiewamy: »Przyjdź Duchu Święty!« – słowe te kierują naszą uwagę w niewłaściwą stronę: jakoby Duch Święty miał przyjść z zewnątrz, z daleka [...] Tymczasem On jest jak źródło i ma w nas wytrysnąć – często we łzach, które wylewamy ze skruchy, albo z odkrycia podobieństwa między zranieniami naszymi i Chrystusa. Do źródeł Ducha Świętego mamy się dokopać w sobie samym, do wylania się w naszym wnętrzu Jego Miłości. Dlatego docieranie do wszystkich wydarzeń z naszej historii jet docieraniem do siebie samego, a to z kolei jest pierwszym krokiem do przyjęcia Ducha Świętego. Wejść w siebie, to wyjść naprzeciw Duchowi Świętemu” (A. Pelanowski)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz