Jechaliśmy busem z Zakopanego do Lublina. Za Nowym Sączem bus się zepsuł, poszło łożysko. Kierowca, młody chłopak, był zakłopotany i panicznie usiłował coś zrobić. Pasażerowie siedzieli niezadowoleni, ale zrezygnowani. Ruda pani w białym kożuszku, z girlandą włosów spiętych w malowniczy kok, popijała piwo „Tatra” z puszki, pokrzykując raz po raz do grubego faceta ubranego w wojskową panterkę: „hej, starszy sierżancie!”
Po godzinie przyjechał drugi bus, który zabrał nas wszystkich, niemiłosiernie stłoczonych wśród waliz, toreb, plecaków, zdjętych kurtek i palt. Ruda kobieta i grubas usiedli z przodu, przy kierowcy. Zaczęły się konwencjonalne rozmowy: o samochodach, wypadkach, policji, polityce, byłym i obecnym prezydencie Lublina. Gruby facet okazał się być członkiem Związku Piłsudczyków – razem z rudą wracali z Zakopanego, z jakichś uroczystości na Gubałówce. Poza tym prowadził sklep ze starociami przy ulicy Dolnej Panny Marii.
No, nie płacz, wrócę tu. Nasz los nie taki zły…
-
26.05.2015 (wtorek)
Jak wyruszyć na wycieczkę? - Zabrać „Opowieści z Narnii” i kulę disco z
sali świetlicowej. - Podpisać kartę wycieczki i zostawić w se...
9 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz